Blisko ptaków. Grażyna Łobaszewska w Sokolnikach

Wczoraj w kawiarni „40” wystąpiła Grażyna Łobaszewska, jedna z ikon polskiej piosenki, znana m.in. z przebojów „Za szybą”, „Czas nas uczy pogody”, „Brzydcy”, „Gdybyś”. Charakterystyczny, najbardziej „czarny” polski głos przyciągnął liczną publiczność. Zapraszamy do przeczytania relacji z koncertu i pokoncertowej rozmowy.

Na widowni oprócz mieszkańców Sokolnik i letników zasiadła grupa Amerykanów odwiedzających Polskę z okazji Światowych Dni Młodzieży. Dlatego koncert rozpoczął się przywitaniem niecodziennych gości przez Jana Malewickiego, gospodarza sceny. Chwilę później na estradę wkroczyła Grażyna Łobaszewska z zespołem Ajagore w składzie: Sławomir Kornas – bas; Maciej Kortas – gitara; Michał Szczeblewski – perkusja.

DSC03427 DSC03425

Koncert rozpoczął się  od piosenek z nowszych płyt artystki: „Przepływamy”, „Prowincja jest piękna” i „Dziwny jest…”, by w kulminacyjnym momencie wybrzmiały wyczekiwane przez wszystkich evergreeny. Najpierw zabrzmieli „Brzydcy” w nieco zaskakującej aranżacji reggae, później „Za szybą”, a na końcu „Czas nas uczy pogody”. Oczywiście publiczność z entuzjazmem przyjęła niezapomniane przeboje – zwłaszcza „Czas nas uczy pogody” – ale bardzo żywiołowo reagowała również na energetyczne kawałki (jak choćby piosenkę Niemena „Płonie stodoła”) i „dżemowe” solówki instrumentalistów. W pewnym momencie jedna para poderwała się nawet do tańca. Na bis artyści zagrali „Pieją kury pieją” przypieczętowując w ten sposób raczej dynamiczny niż melancholijny klimat koncertu. Część publiczności żywiołowo domagała się ponownego wykonania „Czas  nas uczy pogody”. Ale zamiast ponownie na estradzie utwór ten zapewne wybrzmiał późnym wieczorem w niejednym sokolnickim domu.

Łob2DSC03450

Po koncercie artystka znalazła czas i siłę na rozmowy z mieszkańcami, pamiątkowe zdjęcia oraz autografy (m.in. dla Grega z Australii). Również mnie udało się zamienić kilka słów z wokalistką. Podeszłam do niej w chwili, kiedy wpisywała się do księgi pamiątkowej. Zdążyła napisać: „Tak blisko ptaków”. I to również tych niebieskich ptaków – powiedziała – Ja tu zobaczyłam niezwykłych ludzi. Kupę wolnych ludzi. Na przykład taką starszą panią, znaczy się w moim wieku – patrzyłam na nią i widziałam wolność, spokój wewnętrzny, radość. W rozmowie doszłyśmy do wniosku, że dusza nie ma wieku, czego najlepszym przykładem jest sama Grażyna Łobaszewska – pełna energii, intensywnie koncertująca, nagrywająca kolejne płyty, pracująca z młodymi muzykami. Dusza nie wie, ile ma lat. Bo co by dla mojej duszy znaczyło, że jestem po sześćdziesiątce? Dla duszy wiek to absurd. Czerpię z tego, co jest. Świeci słońce, to się opalam. Jest jedzenie, to jem. Nie kombinuję. Jestem szczęśliwa, bo mam dość małe wymagania. Proszę spojrzeć na ten pierścionek. Jest piękny, prawda? Gdyby był z brylantów, kosztowałby bardzo drogo. Ale jest ze szkła. A jak pięknie blikuje! I mnie to wystarczy. Przecież do grobu go nie wezmę, więc nie ma sensu tracić czasu i energii na zbieranie gadżetów. Ale do tego się dojrzewa wraz z nabywaniem poczucia przemijania.

Sceniczną energię artystka czerpie z naturalnej miłości do muzyki. Śpiewanie od zawsze było dla niej jak oddychanie: Nie musiałam sobie mówić, że będę śpiewała. Ja po prostu śpiewałam. Poza estradą energii szuka w celebrowaniu życia. Nie jestem osobą spieszącą się. Ale nienawidzę się spóźniać, bo to dla mnie również forma celebracji. Celebracji człowieka. Chcę być traktowana godnie i tak też innych traktuję. Zawsze znajduję czas na śniadanie. Na odpoczynek. Na wybawienie się. Na niespieszne jedzenie. Lubię dużo przystaweczek, żeby było kolorowo, różnorodnie. I przede wszystkim z ludźmi – nie spiesząc się, rozmawiając. Tak żyję. Nie jestem osobą zabieganą.

Na pytanie, jak godzi to niezabieganie z intensywnym koncertowaniem piosenkarka odpowiedziała, że to kwestia ułatwiania sobie życia: kiedyś robiłam wiele rzeczy sama, sama na przykład dojeżdżałam na koncerty, a teraz podjeżdżam do kapeli, wsiadam i odpoczywam, ale też jestem z nimi. Z muzykami, z którymi gra stara się też spędzać czas prywatnie: Ważne jest dla mnie, żeby się spotykać nie tylko na próbach. Bycie ze sobą poza sceną to też celebracja, celebracja zespołu. Wtedy ta energia się nie kończy, wtedy również bycie na scenie nie jest pozorem życia, ale życiem. My żyjemy z dnia na dzień, jesteśmy tu i teraz. Dzisiaj przyszli tacy ludzie, dzisiaj ci ludzie się uśmiechają, dzisiaj jesteśmy wśród tych drzew.

Właściwie każde pytanie prowadziło nas do tego samego punktu. Do tego, że miejsca, twórczość, życie to ludzie. Dla mnie to ludzie tworzą magię. Magię życia, magię miejsca. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale ja w to nie wierzę. Czasem zabraknie jednego człowieka i wszystko wokół się zmienia, bo okazuje się, że to on był osią jakiegoś świata. To wokół niego, jego aury inni się zbierali. Nie każdy jest iskrą, która zapala innych. Ja miałam taką osobę wśród swoich bliskich, i nie była to mama czy babcia, tylko ciocia. To przy jej stole, w ciasnym mieszkanku spotykała się cała rodzina. I kiedy takiej osoby zabraknie, pozostaje pustka, której nie da się niczym wypełnić. Bądźmy więc uważni na tę magię, na ludzi wokół nas, bądźmy iskrami.

Łob3

Kiedy się pożegnałyśmy, piosenkarka wróciła do wpisywania się do książki. Na co dzień pracuję w instytucji kultury, więc widziałam dziesiątki artystów dokonujących takich wpisów. A jednak ten widok mnie poruszył. Zobaczyłam pełne oddanie.  Tej czynności. Tej chwili. I przede wszystkim nam, którzy przyszliśmy tego wieczoru posłuchać Grażyny Łobaszewskiej.

Marzena Wiśniak

 

Autor

Marzena Wiśniak

Marzena Wiśniak – mieszka w Sokolnikach na stałe. Do Sokolnik przywiodła ją zieleń, spokój i śpiew ptaków. Przemierza Las codziennie - z dwoma psami. Zawodowo związana z kulturą, kawą i copywritingiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *